a great journey

Most of parents will admit that having children is one of the greatest and most interesting journeys of their lives. It is wonderful, unforgettable, unique. This is how I feel it.

But I am a realist (yes, yes - those who really know me - know it well) and I wouldn't  be myself if I didn't write that it can tire you out my friend - ooo yes, it really can! It is a full-time job that never ends. It is much more demanding and surprising than any of us could have ever imagined. Because let's be frank - I don't believe that you were ready for the job, right?
With children, deep emotions are born, stronger than any previously known to us. And I'm not talking here about the sometimes irritating pink-and-blue love and tenderness, but about the worst fear of all. Fear for your child. And about the strength that accompanies it - the strength of child's mother and father, ready to fight for all they have.
Yes - this journey is full of extreme emotions and a huge variety of surprises, but fortunately for most of us love and daily joy happen much more often than en extreme fear. Let's hope it will stay this way.

 

Today is a children's day - which I personally also treat as another parent's day ;)

LET'S CELEBRATE IT!

Have you already got plans? We go for ice creams, movie and the books. 

 

 

ps. huge thanks to Kasia for the possibility of sharing photos from one of our sessions ;)

***

Znakomita większość rodziców przyzna, że posiadanie potomstwa to jedna z najciekawszych i zarazem najdłuższych podróży ich życia. Jest cudowna, niepowtarzalna, niesamowita. Swoją tak właśnie odbieram.

Ale jestem realistką (tak, tak - ci którzy mnie naprawdę znają, dobrze to wiedzą) i nie byłabym sobą, gdybym nie napisała, że potrafi dać w kość - oj potrafi! Jest to bowiem nieprzerwana praca na cały etat, na zawsze. Jest znacznie bardziej wymagająca i zaskakująca niż ktokolwiek z nas mógł przewidzieć. Bo umówmy się - nie uwierzę, że byliście gotowi. 

Z dziećmi rodzą się w nas emocje silniejsze od wszelkich znanych nam wcześniej. I nie mówię tu jedynie o wszechobecnej różowo-niebieskiej miłości i tiu-tiu czułości ale o najgorszym z najgorszych lęków. Lęku o nasze dziecko. I o towarzyszącej mu sile - sile matki i ojca, gotowych na walkę o najcenniejsze.

Tak - ta podróż obfituje w skrajne emocje i ogrom najróżniejszych niespodzianek, choć na szczęście dla większości z nas splot zapracowania z miłością i codzienną radością przeważają napotykane niekiedy lęki. I niech tak zostanie!

 

Dzisiaj dzień dziecka - który osobiście traktuję także jako dzień rodzica ;)

UCZCIJMY GO!

Macie już plany? U nas kino, lody i książki ;))

 

 

ps. ogromne podziękowania dla Kasi za możliwość udostępnienia zdjęć z jednej z naszych sesji ;)

 

 

A HAPPY CHILD IS ALWAYS A PARENT'S JOY!

my way

coming out

I made it!

Long months, a lot of daily work and patience (mine and the loved ones). Days (and nights) of struggle with the technicalities of the most diverse source (I really hope I'm not such a newcommer anymore). I was determined to get out of the shadow and face professionalism. It's time, right?

I invite you to my new website and the blog - I believe that you will like it too!

Special and great thanks to those who supported me from the start and kept fingers crossed for me - for MY vision which I had for years …

 

As Sinatra once sang...

The record shows - I took the blows

And did it MY WAY!

***

Udało się! 

Długie miesiące, masa codziennej pracy, ogrom cierpliwości (mojej i bliskich). Dni walki z technicznościami maści najróżniejszej (naprawdę mam nadzieję, że już nie jestem takim nowicjuszem). Byłam zdecydowana na wyjście z cienia i stawienie czoła profesjonalizmowi. Już czas, prawda?

Zapraszam na moją nową stronę i blog - wierzę, że i Wam się spodoba!

Specjalne podziękowania dla tych, którzy wspierali mnie od samego początku i trzymali kciuki za mój rozwój - zgodnie z wizją jaką miałam od lat…

 

Jak niegdyś śpiewał Sinatra...

The record shows - I took the blows

And did it MY WAY!

 

AND MORE - IT IS A SPECIAL DAY FOR ME TODAY

I AM SO HAPPY !

to my beloved Children

obviously a major malfunction

YES!

We made it! We travelled round Europe to find the cloudiest spring that happened in Spain in 80 years! Yes, my dear friend - we tried! Mission accomplished. It looks that we jumped from sunny and hot Northern Europe to miserable south. We heard that people living there have not seen such a cold, cloudy, rainy and windy spring EVER.

That makes us the luckiest right?

Of course it does - just have a look ;)

***

TAK! Udało się. Podróżowaliśmy na drugi koniec Europy by doświadczyć najpochmurniejszej wiosny jaka wydarzyła się w Hiszpanii od 80 lat! Tak, kochani - staraliśmy się! Melduję wykonanie zadania ;) Wygląda na to, że przenieśliśmy się z gorącej i słonecznej północy na zimne, pochmurne, deszczowe ale za to wietrzne południe. Słyszeliśmy, że ludzie mieszkający tutaj NIGDY nie widzieli tak mizernej wiosny.

To dopiero czyni nas szczęściarzami, prawda?

Pewnie - sami spójrzcie ;)

 

Benajarafe, spring 2018

The youngest, however didn't care about the weather. At least while eating;)

Najmłodsi na szczęście, przynajmniej podczas jedzenia, nie zwarzali na pogodę ;)

HAPPY WEEKEND !