I spent a few mornings on the early walks on the streets of Rome.
I was interested in this city at sunrise, bathed in extraordinary light, without crowds, without heat, without rain (more on that soon). It was interesting to see the newlyweds at photo sessions, on the empty Spanish stairs at sunrise (btw I still don’t get the phenomenon of this stairs) or a queue of bloggers - at morning photo sessions. You could watch young (and older) girls - quickly changing wardrobe in the shadow of the tall gates of Roman houses. Than, in a moment, you could see them again in front of the next tourist attraction, relaxing their smiles to the lens of their own photographers ...
Spędziłam kilka poranków na rzymskich spacerach.
Ciekawiło mnie to miasto o wschodzie słońca, skąpane w nadzwyczajnym świetle, bez tłumów, bez upału, bez deszczu (o tym wkrótce).
Ciekawym okazało się napotykanie nowożeńców na sesjach zdjęciowych, na pustych o wschodzie słońca schodach hiszpańskich (których fenomenu nadal nie pojmuję) czy kolejki blogerów - na porannych sesjach zdjęciowych, młodszych (i tych w kwiecie wieku) panien - szybko zmieniających garderobę w cieniu bram wysokich rzymskich kamienic by za chwilę, na tle kolejnej turystycznej atrakcji, wyprężać uśmiech do obiektywu własnego fotografa...
I sat staring at this business worth a lot of money, sometimes even more than on the real art surrounding me there...
These are just interesting times we live in!
***
Chwilami siedziałam zapatrzona na ten biznes wart niemałych pieniędzy znacznie bardziej niż an otaczające mnie dzieła sztuki...
To dopiero czasy!