torre del mar #1

ARCHIVE: Friday, 3 November 2017

The retirement is approaching, you feel its breath right behind you. Generally you see yourself on the beach with a cold and juicy drink in your hand and a newspaper, or even a book nearby. Surrounded by (selected) closest family and friends. In the sun and with a smile, quite fit and still capable of anything and even a bit crazy. Meanwhile, the reality may turn out to be even less colorful than the one shown in pensioners’ targeted advertisements ... That’s all about my positive thinking ;) It's time to look at Lucky Ones on Spanish beaches and in seaside towns. You can get easily anywhere, you have toilets and showers all around, driveways, shops, pharmacies, bars and of course menu del dia. In the morning with parrots they read newspapers, discuss it with pure energy (yeah, right;), then a cup of coffee, dinner for a few euros, walk the promenade, relax on the balcony, dinner almost like in the restaurant, because at home with fresh (and cheaply bought) seafood. They finish the regular day with a film or a book. Real life of pensioners. The British ;) But actually why not follow their footsteps, WHY NOT? Everyone has its own tree of life and it’s important to squeeze it as much as possible and pass this way of thinking to the youngest…

 

Club Tropicana, drinks are free

Fun and sunshine, there's enough for everyone!

 

***

Emerytura się zbliża, czujesz jej oddech za plecami. Generalnie widzisz się na plaży z drinkiem i gazetą, książką otoczony (wybranymi) najbliższymi. W słońcu i z uśmiechem, w pełni sprawny i do wielu rzeczy jeszcze zdolny, a nawet ciut szalony. Tymczasem rzeczywistość może się okazać nawet mniej kolorowa niż ta uwidoczniona w wiadomej reklamie… To tyle z pozytywnego myślenia ;) czas popatrzeć na Szczęściarzy na hiszpańskich plażach i w nadmorskich miasteczkach. Wszędzie wszystko blisko,  blok przy bloku, odpowiednie podejścia, toalety i prysznice co pół kroku, podjazdy, sklepy, apteki, bary i menu del dia. Rankiem z papugami czytają gazety, dyskutują zaciekle (tu zaszalałam ;), a potem kawka, obiad za kilka euro, spacer promenadą, relaks na balkonie, wieczorem kolacja prawie jak w restauracji, bo w domu ale z owocami morza i bez napiwku choć z widokiem, kończą filmem lub książką. Prawdziwe emeryckie życie. Brytyjczyków ;) ale w sumie czemu nie pójść w ich ślady, CZEMU NIE? Każdy ma swoje drzewo życia - warto z niego czerpać ile się da przekazując tę złotą myśl tym najmłodszym…

Club Tropicana, drinks are free

Fun and sunshine, there's enough for everyone

 

twisted minds

ARCHIVE: Thursday, 14 September 2017

 

It’s getting dark, darker. Tight, these walls seems to cave in. Terrible, though far from silence. Strange and familiar at the same time. Unknown is only the end. Twisted thoughts are far faster than inner peace. Self-criticism for lack of time, ideas, empathy is ongoing. With no purpose but distinctively. Rough perceptions of ones’s mind strikes strong, deepening the already extensive confusion. One step forward, three backwards, like climbing on stairs with no magic. Nice and old, tight and stuffy. Quicker to the window. Window seems to be a freedom of thoughts, inaccessible, closed, behind the great wall of fog. No, it's a dust, it's like an unnecessary burden of gained experience. Traces of events need to be destroyed. Much effort, even more hope. Meanwhile the fog is not forgiving, imagined freedom disappears. The ray of the light is a reminder of a more interesting existence, but disappears almost immediately, leaving only an illusion. Minds are constantly twisted. Is it down, or up-where’s the way out? There are many and there is none at the same time. Door, window, sky. Sky. Step up, three steps down.

Continuously twisted minds …

***

Ciemno, ciemniej. Ciasno, ściany coraz bardziej otaczają. Przerażająco, choć daleko od ciszy. Obco i znajomo jednocześnie. Nieznany koniec. Plątanina myśli na dobre wyprzedziła spokój. Samokrytyka za brak czasu, pomysłu, empatii trwa. Bezcelowo, a dobitnie. Surowe postrzeganie siebie uderza po głowie, pogłębiając rozległe zagubienie. Krok w przód, trzy w tył, jak wspinaczka po niemagicznych schodach. Ładne i stare, ciasne, aż duszno. Prędzej do okna. Okno to wolność myśli, niedostępna, zamknięta, za ścianą mgły. Nie, to kurz, przeszkadza jak niepotrzebny bagaż doświadczeń. Trzeba zatrzeć ślady zdarzeń. Wiele starań, jeszcze więcej nadziei. Tymczasem mgła nie odpuszcza, rozpływają się wszelkie wolności wyobrażenia. Delikatny promień słońca przypomina o ciekawszym istnieniu ale znika niemal natychmiast, pozostając jedynie złudzeniem. Plączą się myśli nieprzerwanie. Czy to dół, czy góra-którędy do wyjścia? Jest ich wiele i jednocześnie nie ma żadnego. Drzwi, okno, niebo. Niebo. Krok w górę, trzy stopnie w dół. 

Nieprzerwany zawrót głowy…

 

 

 

up or down

up or down

in the sky!

in the sky!