something got me started

Monday, Monday here we go!. This is an interesting day don't you think? It has as many pros as cons, but always is a new beginning. We're starting a new year;)) O yeah! 

Let's start it with Simply Red- shall we?

Do you have a coffee? No? Grab yourself another one - come on, it's Monday!

Imagine that you don't have to rush to work and you can plan yourself a lazy day. Imagine that thing that wakes you up is... a freshly made, delicious and hot, favorite coffee you love (what else have you thought of ha?). I don't know about you but in a big mug for me ;) We eat our favorite breakfast (I have a weakness for good hotel breakfasts with a mass of deliciously fattening bread and all those cheeses!) We sit and read the local daily newspaper in peace and quiet.

Then we take our beach bag full of books, magazines and properly chilled drinks and go on a trip. Together.

We visit Valez Malaga this week and look at how peaceful life flows here. Seaside restaurants, with bio products, sunny promenades, empty and quiet corners, hidden from sun (mostly) German or British pensioners, enjoying the slow life in the beautiful houses, under palm trees.

Wanna join them?

I can already hear the sound of waves in the cafe on the promenade, and you?

Than we walk along the beach and have some time for ourselves...Lovely!

Have a nice day!

street photography travel

Poniedziałek, poniedziałek. Taki to jest ciekawy. Ma tyleż plusów co minusów ale zawsze stanowi jakby nowy początek. Zaczynamy nowy rok ;)) ale się ubawiałam!

To może na początek drobny poniedziałkowy podkładzik?

Macie kawę? Nie? To koniecznie zapewnijcie sobie dolewkę. Toć to poniedziełek!

Wyobraźmy sobie, że wstaliśmy leniwie, bardzo leniwie nawet, a obudziło nas nic innego jak gorąca, wybornie pachnąca, mocna i ulubiona kawa. W wielkim kubku jak dla mnie (pijcie w filażance jeśli wolicie -  tu wolno wszystko ;)). Zjedliśmy ulubione śniadanie (mam słabość do dobrych hotelowych śniadań z masą przepysznie tuczącego pieczywa i długodojrzewających serów!) przeglądając na spokojnie codzienną prasę.

Potem zabieramy plażową torbę pełną książek, magazynow i odpowiednio schłodzonych, precyzyjnie dobranych, napojów i jedziemy na wycieczkę. Wspólnie.

Zwiedzamy w tym tygodniu Valez Malaga i przyglądamy się jak spokojnie życie tu płynie. Nadmorskie restauracyjki z naturalnym zapleczem, słoneczne promenady, opustoszłae zakątki, skryci na leżakach (najczęściej) niemieccy albo bryryjscy emeryci (kurcze ale im się trafiło;), korzystający ze spokojnego życia w pięknych domach, pod palmami.

Dołączamy? 

Już słyszę szum fal w kafejce przy promenadzie, a Wy? Potem spacer po opustoszałej plaży - chwila dla siebie i własnych myśli. To zawsze relaksuje!

Miłego dnia!

take a walk

Almuñécar #3

Walking around this small town we had the opportunity to look at it in a wet and deserted version. It was all for us! As you can see, it is quite charming and can surprise you with parks, amazing plants between houses or small shops (naturally we found ourselves there during siesta ;) sorry! And it is not limited to the "old town" - it is quite big so I think that it can also be a good place for a holiday - or a retirement - according to your needs ;)

I wonder if we can finally get to Frigiliana ...;)

HAPPY WEEKEND!

 

And this guy who jumps into the frame sometimes, at some point he "showed off" so much that his mother did not even notice rain drops (because not sunrays;) on the lens. Yeah, life ;)

travel street photography mikuta

 

Spacerując po tym miasteczku mieliśmy okazję przyjrzeć mu się w wersji mokrej i opustoszałej. Było całe dla nas! Jak widzicie jest całkiem urokliwe i potrafi zaskoczyć parkami, niesamowitą roślinnością pomiędzy kamienicami czy sklepikami (naturalnie trafiliśmy na sjestę ;) sorry! I nie ogranicza się do "starówki" - jest całkiem spore więc myślę, że może także stanowić dobrą metę wakacyjno - wypadową, tudzież emerycką - stosownie do potrzeb ;)

Ciekawe, czy uda nam się dotrzeć do Frigiliany... ;)

Udanego weekendu! Do zobaczenia!

 

A ten koleżka, który wskakuje w kadr, w pewnym momencie tak się "popisał", że matka nawet nie zauwazyła kropel deszczu (bo przecież nie promieni słonecznych ;) na obiektywie. Taaaaak, życie ;)