malaga baby

Byłam w Maladze dwukrotnie. Przyznać musze, że niespecjalnie mnie to miasto kręci. A starałam się. Spacery, sklepy, port, muzem. Nie jestem typem zwiedzającym z przewodnikiem, raczej obserwatorem - starającym się chłonąć otaczający krajobraz. Ten jednak jakoś do mnie (dotychczas) nie trafia. 

Być może dlatego, że w odróżnieniu do zwiedzania choćby Hanoi - aktualne podróże dzielimy z dwójką małych dzieci (hmm, taaaak, wypicie ciepłej kawy bywa prawdziwym wyzwaniem). Staram się zwiedzać po swojemu jak zawsze, nawet wspięłam się na największe wzgórze, weszłam z G. do muzeum (tu: malutkie i skromne Muzeum Picassa) ale umówmy się - dwa małe priorytety (pomimo miliona innych zalet ;) nieco komplikują skupienie się ;) Zatem pana delektującego się chwilą nad gazetą i panią w kapeluszu zagłębioną w książce - jedynie sfotofrafowałam z daleka ;) Ciekawe, czy ich odnajdziecie w gąszczu hiszpańskiej roślinności wiosennej??

A może miasto narazie mnie nie zauroczyło, bo za pierwszym razem otrzymaliśmy na kawie telefon, że zalało nam (znowu) mieszkanie, a za drugim było zimno (tak, tak-pisałam już o pogodzie tutaj).

Jaki z tego morał? Obejrzyjcie kilka poniższych pocztówek, a ja tymczasem wybiorę się tam po raz kolejny. W końcu mówią, że do trzech razy sztuka ;)

A Hanoi na nas z pewnością poczeka ;)

***

I was in Malaga twice. I must admit that I don't really get this city. And, believe me, I tried. Walks, shops, harbor, museum. I am not the type of guided visitor, rather an observer - trying to absorb the surrounding landscape. This one, however, does not hit me so far.

Perhaps because, unlike visiting Hanoi - we share current trips with two small children (hmm, yeah, drinking hot coffee can be a real challenge). I tried to visit the city my own way,  I climbed the hill, entered the museum with Little G. (here: a tiny and modest Picasso Museum), but let's be honest - two small priorities (despite a million other advantages - Love you both! ;) may slightly complicate the focus ;) So instead of doing nothing over a coffee I photographed relaxed people, like the man who was reading a newspaper and the woman in a hut spending time reading a book on the hill. They are somwhere there in the spring green Malaga pics - do you see them??

Well, maybe the city did not charm me, because the first time, while zipping the coffee, we received a call that our apartment in Poland was flooded (again), and during the second visit it was simply cold (yes, I wrote already about the weather this spring here).

So what we gonna do about it? Let's try this: enjoy a few pictures today and in the meantime I will try to fly there again. How about that? In the end, they say that third time lucky ;)

 

And Hanoi will wait for us ;)

the doors

I really like narrow streets and colorful porches, those nice (and even more those untidy) doors to homes and other properties, especially in Spain. Colorful, with a fresh laundry and many plants, almost always with a table to be able to relax with a coffee.

You think - what a lovely life they have!

And the truth is that you should come back home, paint the door in pink, put a few new plants, preferably evergreen if outside, put even a small table on a small balcony of yours and it will be OK. Who said you can not have it? Move your a** ;) It's easy! At a lower cost and with a great pleasure.

Grass is always greener on the other side, but it's more comfortable at your place probably ;) because it's your home!

Look, I wrote so much and I just wanted to wish you a nice day ;)

Bardzo lubię wąskie uliczki i kolorowe ganki, zadbane (a nawet bardziej te mniej zadbane) drzwi do domów i innych posesji, zwłaszcza w Hiszpanii. Kolorowe, pozastawiane praniem i roślinami, prawie zawsze ze stolikiem by móc zrelaksować się przy kawie. Myslisz sobie - ci to mają życie!

A prawda jest taka, że wróć do domu, pomaluj drzwi na różowo, postaw kilka nowych roÅ›lin, najlepiej zimozielonych jeÅ›li na zewnÄ…trz, wstaw choćby maÅ‚y stoliczek na niewielkim balkonie i bÄ™dzie GIT. Kto powiedziaÅ‚, że nie możesz tego mieć? TyÅ‚ek rusz i już ;) gotowe, maÅ‚ym kosztem i z dużą przyjemnoÅ›ciÄ…. 

Trawa zawsze bardziej zielona po drugiej stronie a tak naprawdÄ™- przyjemniej pewnie u Ciebie ;) bo w domu!

Ale się rozpisałam, a chciałam tylko zyczyć miłego dnia ;)

something got me started

Monday, Monday here we go!. This is an interesting day don't you think? It has as many pros as cons, but always is a new beginning. We're starting a new year;)) O yeah! 

Let's start it with Simply Red- shall we?

Do you have a coffee? No? Grab yourself another one - come on, it's Monday!

Imagine that you don't have to rush to work and you can plan yourself a lazy day. Imagine that thing that wakes you up is... a freshly made, delicious and hot, favorite coffee you love (what else have you thought of ha?). I don't know about you but in a big mug for me ;) We eat our favorite breakfast (I have a weakness for good hotel breakfasts with a mass of deliciously fattening bread and all those cheeses!) We sit and read the local daily newspaper in peace and quiet.

Then we take our beach bag full of books, magazines and properly chilled drinks and go on a trip. Together.

We visit Valez Malaga this week and look at how peaceful life flows here. Seaside restaurants, with bio products, sunny promenades, empty and quiet corners, hidden from sun (mostly) German or British pensioners, enjoying the slow life in the beautiful houses, under palm trees.

Wanna join them?

I can already hear the sound of waves in the cafe on the promenade, and you?

Than we walk along the beach and have some time for ourselves...Lovely!

Have a nice day!

street photography travel

Poniedziałek, poniedziałek. Taki to jest ciekawy. Ma tyleż plusów co minusów ale zawsze stanowi jakby nowy początek. Zaczynamy nowy rok ;)) ale się ubawiałam!

To może na początek drobny poniedziałkowy podkładzik?

Macie kawÄ™? Nie? To koniecznie zapewnijcie sobie dolewkÄ™. Toć to poniedzieÅ‚ek!

Wyobraźmy sobie, że wstaliÅ›my leniwie, bardzo leniwie nawet, a obudziÅ‚o nas nic innego jak gorÄ…ca, wybornie pachnÄ…ca, mocna i ulubiona kawa. W wielkim kubku jak dla mnie (pijcie w filażance jeÅ›li wolicie -  tu wolno wszystko ;)). ZjedliÅ›my ulubione Å›niadanie (mam sÅ‚abość do dobrych hotelowych Å›niadaÅ„ z masÄ… przepysznie tuczÄ…cego pieczywa i dÅ‚ugodojrzewajÄ…cych serów!) przeglÄ…dajÄ…c na spokojnie codziennÄ… prasÄ™.

Potem zabieramy plażową torbę pełną książek, magazynow i odpowiednio schłodzonych, precyzyjnie dobranych, napojów i jedziemy na wycieczkę. Wspólnie.

Zwiedzamy w tym tygodniu Valez Malaga i przyglądamy się jak spokojnie życie tu płynie. Nadmorskie restauracyjki z naturalnym zapleczem, słoneczne promenady, opustoszłae zakątki, skryci na leżakach (najczęściej) niemieccy albo bryryjscy emeryci (kurcze ale im się trafiło;), korzystający ze spokojnego życia w pięknych domach, pod palmami.

DoÅ‚Ä…czamy? 

Już słyszę szum fal w kafejce przy promenadzie, a Wy? Potem spacer po opustoszałej plaży - chwila dla siebie i własnych myśli. To zawsze relaksuje!

Miłego dnia!